Nucia poleca – Nowodwory

Witajcie,

jakiś czas temu obiecałam Wam, że będę Wam polecać miejsca na spacer z psem, w których Wasz przyjaciel może się wyszaleć a i Wy będziecie o niego spokojni. Jednym z takich miejsc, które chyba powinno być tu jako pierwsze, są Nowodwory, czyli miejsce, w którym mieszkam z Panciami. Nowodwory to „mała dzielnica” Białołęki, osiedle obok Tarchomina, wysunięte daleko na północ Warszawy. Medialnie słynie z dzików i atrakcji komunikacyjnych w drodze do pracy, ale uroki tego miejsca znają tylko Ci, którzy tu mieszkają. Razem z Panciami codziennie zaliczamy spacerki po lesie, do którego musimy przejść tylko przez ulicę. W okolicy są głównie blokowiska, ale i mnóstwo terenów zielonych. Można więc tu spacerować, grillować, a latem śpiewać piosenki w „osadach piwnych” 🙂 No i do Wisły mamy rzut beretem, co widać na poniższych zdjęciach. Pancia mówi, że takie widoki wynagradzają każdą minutę spędzoną na dojazdach. Cóż, ja nie mogę zaprzeczać, bo wolę sprint po białołęckim lesie niż krótki spacerek w centrum 😉

Jeśli więc chcecie zabrać swojego psa w ciekawe miejsce, koniecznie zawitajcie w moje okolice. Kto wie, może się spotkamy?:)

Ściskam mocno, Nucia 🙂

Poszła Nucia do doktora…

Razem z moimi Panciami, chcę Wam dziś opowiedzieć o mojej wizycie u doktora, a właściwie u kilku i o tym, jakie mam szczęście do ludzi 🙂 Ale od początku…

Po kilku dniach mojego przybycia do domu Panciów okazało się, że mam jakiś guzek  grzbiecie (a dokładnie nad pupą;) ). W tym samym czasie zmagałam się z kontuzją łapki, o której na pewno pamiętają Ci, którzy śledzili moje losy na fejsbuku. Kontuzja łapki okazała się zerwaniem jakiegoś wiązadła i dzięki doskonałej opie doktora Sierakowskiego bardzo szybko doszłam do siebie. Pan Sierakowski przyjmuje blisko mojego domu, w Centrum Zdrowia Małych Zwierząt na Tarchominie. Kiedy poszłam tam pierwszy raz, Pancia powiedziała mi, że to musi być dobre miejsce, bo na ścianie wisi dyplom od Psiego Anioła. I faktycznie to miejsce jest cudowne. Każdy weterynarz, którego tam spotkałam, podchodził do mnie z wielkim uśmiechem i pomagał mi w moich bolączkach. A mam ich na swoim koncie sporo 😉 I tak oto mój pierwszy kontakt (2 dni po przybyciu do domu Panciów) – lek.wet. Rafał Kraszewski – przemiły, delikatnie zdjął mi szwy po sterylce, obejrzał mnie i podpowiedział jak dbać o moją skórę (która wtedy swędziała i śmierdziała niemiłosiernie ;)) Kolejna pomoc, to już wspomniany p. Sierakowski i jego diagnoza ortopedyczna i szybkie leczenie. Ten sam weterynarz wyjaśnił Panciom dlaczego się moczę (tak, tak jak wspaniała Nucia, blogerka i gwiazda filmowa mam problemy z utrzymaniem moczu, niczym starsza Pani;)) – okazało się, że mam posterylkowe nietrzymanie moczu i popijam sobie syropek Propalin (który o dziwo lubię i merdam na jego widok ogonem ;)). Ale, żeby Panciowie nie mieli dość atrakcji, w pierwszych tygodniach u weterynarza bywaliśmy niemal co tydzień -biegunki, wysypki, krostki i podrapanie przez kota. Wszystko mam już za sobą 🙂 W tych trudnych chwilach wspierały mnie jeszcze miłe Panie lekarki z tej lecznicy – p. Agnieszka Poszytek-Markiewicz oraz p.Izabela Kuźniak-Wajsznor. Jednym słowem, oprócz specjalistów od gryzoni, zajmowali się tam mną prawie wszyscy, za co jestem im bardzo wdzięczna 😉

To ja – pierwszego dnia i 8 miesięcy później 😉

Ostatnio jednak do grona moich „osiedlowych” lekarzy dołączył ktoś jeszcze. Od kilku tygodni Panciowe szykowali się na moją operację, no dobra na mały zabieg 😉 Miałam mieć wycinane krostki, które oszpeciły mnie w kilku miejscach i które mogły być dla mnie niebezpieczne, bo szybko rosły. Za namową p. Moniki Zając, która dba o kocury mojej babci (hihihi ;), trafiliśmy do doktora Dembele. Obejrzał mnie z każdej strony, wziął do ręki igłę i…raz dwa zrobił mi zabieg niczym w spa 😉 Trzy krosty okazały się być kaszakami, dr Dembele wyjaśnił Panciowi co z nimi robić, a my z Pancią, jak na prawdziwe kobiety przystało, odwracałyśmy głowy 😉 Czwarta, paskudna krosta jest smarowana maścią i lada dzień wyschnie na amen, a wtedy ponoć odpadnie. Czyli nie będę pod narkozą, nie będę chodzić w kołnierzu, a krosty i tak znikną 😉 Doktor Dembele wyjaśnił nam też dlaczego robią mi się takie krosty i jak dbać o moją wrażliwą skórę. Polecamy go całym sercem 🙂

Napisałam ten post, żeby podzielić się z Wami moją „Bazą Dobrych Ludzi”, którzy się o mnie zatroszczyli. Zawodowo, czasem tylko podczas jednego spotkania, ale udzielili mi pomocy, jakiej potrzebowałam. I choć wszyscy są bardzo mili, mamy nadzieję, że nie będziemy musieli się zbyt często widywać, a ja trochę się uspokoję i zacznę cieszyć pełnią zdrowia i życia 🙂